Wywiady

Szymon Ciuberek: ,,Tak długiej przerwy jeszcze nie miałem”

Szymon Ciuberek do naszego klubu dołączył wiosną 2014 roku. Przez wiele lat jest filarem Pniówka, nieważne czy gra w obronie czy w pomocy. Przed rundą wiosenną obecnego sezonu został wybrany kapitanem zespołu. Zapraszamy do przeczytania wywiadu, którego nam udzielił. Zapytaliśmy o opaskę kapitana, o partnera z obrony, o święta i nie tylko. Czytamy!

Kamil Dawid: Jak spędzasz kwarantannę i realizujesz plan treningowy?

Szymon Ciuberek: Głównie chodzę do pracy. Kopalnia funkcjonuje normalnie. Plan treningowy realizuję normalnie tak jak jest przesyłany na maile. Plus jeszcze to co mogę zrobić to robię na podwórku. Mam dość dużą działkę. Tam jest możliwość zrobienia czegoś z piłką. Niestety na tym to się wszystko na razie kończy póki wszystko jest pozamykane. 

KD: Jak zareagowałeś na wybór Ciebie na kapitana?

SC: Było to dla mnie duże wyróżnienie. Ucieszyłem się z tej wiadomości. Wydaje mi się, że jestem w tym klubie najdłużej po Karolu Goiku. Przez to znam ten klub dość dobrze, chłopaków też większość znam. Jest to głównie decyzja trenera. Póki Karola nie ma, będę się starał jak najlepiej wywiązywać z tej roli. 

KD: Spodziewałeś się?

SC: Nie, nie spodziewałem się. Może jedynie to, że jestem najdłużej, jak już wspomniałem, po Karolu w tej drużynie dało mi do myślenia. 

KD: Jako już nowo wybrany kapitan byłeś oddelegowany do rozmów z klubem na temat obniżenia płac. Jak one przebiegały?

SC: Na rozmowy poszedłem ja i Bartek Gocyk. Idąc tam mieliśmy świadomość, że pensje będą obniżone. Nie wiedzieliśmy jednak ile. Słyszy się o klubach, które nic nie płacą żeby przetrwać. Nie było sensu się kłócić. Lepiej przez ten czas – dwa, trzy miesiące – dostać połowę pensji, żeby potem mieć o czym rozmawiać. Teraz byśmy się kłócili z prezesami o pieniądze, a później oni mogliby Ci równie dobrze pokazać gdzie jest twoje miejsce w szeregu. Dlatego moje zdanie jest takie, że trzeba przetrzymać ten okres. Doszliśmy do porozumienia, że te 50% nam obniżą. Trzeba to po prostu jakoś przeżyć. Sytuacja jest niecodzienna i niespotykana. Jeżeli chodzi o sedno to rozmowy były spokojne. Nie było żadnych problemów z dogadaniem się. Nam też zależy żeby następne miesiące były nawet te 50%, ale żeby coś było. 

KD: W pierwszych meczach sezonu jak i poprzednich sezonach grałeś na środku pomocy. Teraz zostałeś przesunięty linię niżej. Gdzie lepiej Ci się gra?

SC: Zdecydowanie lepiej się czuję w linii pomocy, ale jeśli jest taka potrzeba (a taka potrzeba akurat jest) i trener ustawia mnie na środku obrony to muszę tam grać. Nie mówię, że nie lubię, że nie chcę. Po prostu lepiej mi się gra w pomocy. Całe życie tam grałem. Na stoperze pierwszy raz zagrałem w Rogowie w III lidze, ale to tylko raz. Później zdarzyło mi się za trenera Skrobacza, lecz tylko w sparingu, u trenera Wosia już to były mecze ligowe. Tutaj, za trenera Łukasika jest to już coraz częstsze. 

KD: W meczu ze Starowicami wystąpiłeś w parze z Szymonem Zalewskim. Biorąc pod uwagę kontuzję Karola, para Ciuberek -Zalewski to pierwsza para stoperów?

SC: Raczej tak. Jedynie jest jeszcze Michał Płowucha, który jest młodzieżowcem. Nie wiem czy w III lidze dobrym rozwiązaniem byłaby gra dwoma młodzieżowcami na środku obrony. Wydaje mi się, że trener Łukasik nie pozwoliłby sobie na takie ustawienie. Dlatego uważam, że dopóki Karol nie wróci to duet Ciuberek – Zalewski będzie na środku obrony. 

KD: Jest to taki duet doświadczenie – młodość.

SC: Ja już parę lat gram w III lidze, więc jakieś tam doświadczenie mam. Szymon jest młody, uczy się. Jeszcze chce osiągnąć coś więcej w piłce niż III liga. Jak będzie się starał, przykładał… Teraz akurat kontuzja mu trochę w tym przeszkodziła. W minionej rundzie jak grał regularnie to jego forma rosła. Sztab i my (zawodnicy) byliśmy wszyscy zadowoleni z tego jak wyglądał na boisku. 

KD: Jeżeli sezon zostałby wznowiony, czułbyś się gotowy wyjść na boisko po treningach domowych? Ile potrzebowalibyście czasu żeby nabrać tej świeżości? Trenowaliście całą zimę żeby zacząć. Teraz też trenujecie, ale jest to nieporównywalne do treningu na boisku.

SC: Jasne, że nie. Oczywiście jeśli ktoś się rusza, robi te ćwiczenia to w jakimś tam trybie formy fizycznej cały czas się znajduje. Ja też chodzę do pracy i tam, powiem szczerze, dziennie przechodzę minimum 8 kilometrów. Także ja czuję się dobrze. Nie ma czegoś takiego jak przestój, zastój. Najgorsze jest to, że nie ma w ogóle czucia piłki. Jeżeli miałoby to ruszyć to musielibyśmy 2 tygodnie treningu poświęcić. Również popracować w tlenie bez piłek, ale zajęcia z piłką byłyby najważniejsze. Nie trenujemy od 10 marca. To już leci drugi miesiąc bez piłki. To jest dużo. Odkąd zacząłem przygodę z piłką to takiej długiej przerwy jeszcze nie miałem. To co sobie na podwórku pokopie to coś tam jest, ale czucia na pewno będzie brakować. Myślę, że 2 tygodnie to jest minimum żeby zacząć grać.

KD: A jeżeli nie ruszymy, to to o czym najgłośniej się mówi – awanse bez spadków – jesteś za?

SC: Jestem jak najbardziej za tym. Nie widzę innego rozwiązania, żeby np. sezon miałby być niezaliczony. Więcej niż połowę meczów rozegraliśmy. Dlatego jestem za tym pomysłem. Jeżeli miałby być i awanse i spadki to byłoby to trochę niesprawiedliwe. Drużyny z dołu powzmacniały się przez zimę, ciężko przepracowały okres przygotowawczy, chciały powalczyć o utrzymanie. To też jest niesprawiedliwe w stosunku do tych, którzy chcieli robić awans, ale prawda jest taka, że jaka decyzja byłaby podjęta – wszystkich nie uszczęśliwi. Moim zdaniem pierwsza drużyna powinna awansować a nikt nie spaść. 

KD: Ostatnie pytanie. Jak spędziłeś święta? Coś się zmieniło przez kwarantannę? 

SC: Święta spędziłem z rodziną. Teraz mam na tyle czasu, że mogę nadrobić ten, który tracę na treningi i dojazdy. Bawię się z córką. Przebywam z żoną. Wielkanoc była spędzona w gronie rodzinnym na różnego rodzaju zabawach. Oczywiście w domu! Bez żadnego ruszania się, wyjazdów odwiedzin dalszej rodziny. Wszystko we własnym domu.