Bartosz Gocyk: ,,Nie umiem i nienawidze przegrywać!”
Obrona w obecnym sezonie była mocnym punktem naszego zespołu. W 18. meczach straciliśmy tylko 20 bramek. Mniej od nas zanotowali tylko lider i wicelider naszej ligi, czyli Śląsk II Wrocław oraz Polonia Bytom. Niewątpliwie duży w tym udział Bartosza Gocyka. Nasz bramkarz rozegrał wszystkie spotkania „od deski do deski”. Do tego przed rozpoczęciem rundy wiosennej został drugim kapitanem zespołu. W wywiadzie, którego nam udzielił, Bartek mówi o swoich treningach, o tym jak czuje się w Pawłowicach, o złości po przegranych meczach i młodzieńczym płaczu po słabych ocenach w szkole, a także o relacjach z Kubą Świerczkiem. Czytamy!
Kamil Dawid: Na początek tradycyjnie, jak do wszystkich. Jak spędzasz kwarantannę i jak trenujesz?
Bartosz Gocyk: Mam więcej czasu w domu. Wiadomo, że trenujemy tak jak trenerzy przedstawili nam rozpiski. Biegam z żoną, a mam też takie szczęście, że w piwnicy mam siłownie, więc tam wykonuje ćwiczenia.
KD: W Pawłowicach grasz już ponad dwa lata. Drugi rok upłynął przed startem rundy. Jak się tutaj czujesz?
BG: W Pawłowicach czuję się bardzo dobrze. Zawsze w kluby, w których byłem były związane z górnictwem. Tutaj się bardzo dobrze odnalazłem. Rozwój Katowice też był mocno związany z kopalnią ,,Wujek”. W Pniówku jest bardzo podobnie. Szybko złapałem kontakt z chłopakami. Z resztą chyba to widać <śmiech>.
KD: Jak się czujesz będąc wicekapitanem?
BG: Szczerze powiedziawszy nie zastanawiałem się nad tym. Trener nam to przedstawił, że teraz tak to wygląda, że Szymon Ciuberek jest kapitanem, a ja będę wicekapitanem. Jednak ja bym to odbierał w takich kategoriach, że kapitanem jest Karol Goik, a jego zastępcą „Ciubi”. Jestem tego typu zawodnikiem, że nie muszę być kapitanem czy zastępcą. Swoje do powiedzenia mam. Kapitanem jest „Gojo”, „Ciubi zastępcą, a mnie można pominąć.
KD: Większość piłkarzy (jeżeli nie wszyscy) pozytywnie podeszło do kwestii obniżenia płac. Ty byłeś oddelegowany do rozmów z zarządem. Także do tej decyzji podszedłeś pozytywnie?
BG: Zdawaliśmy sobie sprawę jak to będzie wyglądać. Na całym świecie tak wygląda, że ktoś musi zejść z płac. Jakby nie było nie trenujemy drużynowo tylko według rozpisek. Każdy tak jak ma sumienie. Podeszliśmy do tego profesjonalnie. My i klub podjęliśmy decyzję, że będzie to 50%.
KD: W II lidze rozegrałeś łącznie 29 spotkań. Co sprawiło, że musiałeś obniżyć poziom?
BG: Nie wiem. Być może nie trafiłem na trenera, który do końca mi zaufał. Ja też jestem taką specyficzną osobą, że nie nadaję się do roli zmiennika ani trzeciego bramkarza. Jestem bardzo niecierpliwy i być może to też zaważyło. Muszę powiedzieć, że na swojej drodze spotkałem bardzo dobrych bramkarzy. Bartosz Soliński, Maciek Budka w Rozwoju Katowice się przewinęli. To są bardzo dobrzy bramkarze. Tak jak mówię, ja raczej osobą cierpliwą nie jestem. Mój charakter jest taki, że rzadko można mnie lubić. Może to zaważyło. Nie miałem takiej sytuacji żeby trener mi zaufał mimo słabszego występu. Zawsze miałem tego pecha, że dochodziło do zmiany. Nie umiałem się z tym pogodzić. Musiałem szukać klubu gdzie będę grał. Zawsze powtarzałem, tam gdzie przychodzę tam chce grać, a nie zawsze tak jest.
KD: W obecnym sezonie nie dałeś „powąchać” ligowej murawy Jakubowi Świerczkowi. Jak wygląda rywalizacja między wami?
BG: Bardzo dobrze się dogadujemy poza boiskiem. Wiadomo, każdy chce grać, a pozycja bramkarza jest taka, że grać może tylko jeden. Kuba bardzo ciężko pracuje na treningach. Ja nie ukrywam też! Podchodzimy do wszystkiego profesjonalnie. Schodząc z boiska wszystko jest na stopie koleżeńskiej. Nie ma żadnych problemów.
KD: Straciliśmy 20 bramek w 18. meczach. Zachowałeś 6 czystych kont i tylko raz straciliśmy więcej niż 3 bramki. Chyba dobry wynik?
BG: Dobry, ale patrząc na poprzedni sezon po jesieni mieliśmy straconych 15 bramek. Było to najmniej w lidze i na pewno zawsze może być lepiej. Zawsze jest coś do poprawy. Nie ukrywam, że nasza gra bazuje na tym aby tych goli tracić jak najmniej. Szczególnie skupiamy się na obronie, a później myślimy żeby coś ukłuć z przodu. Taki mamy styl jako drużyna. Jeżeli tracilibyśmy więcej bramek to punktów byłoby mniej.
KD: Po, którym meczu byłeś najbardziej zły?
BG: Po każdym! <śmiech> Taki mecz, który najbardziej mnie zabolał to było spotkanie ze Stalą w Brzegu, gdzie przegraliśmy 5:1. To było w poprzednim sezonie. Długo nie umiałem dojść do siebie. Byliśmy bardzo zmotywowani żeby go wygrać, a szybko straciliśmy bramkę i wszystko się posypało. Nie można było nic z tego meczu wydusić. Zjedli nas tam. To była dotkliwa porażka. Pniówek tam lubi wysoko przegrać, bo wiem że kiedyś też tam było 5:2 dla Stali. Chłopaki mówili mi to przed meczem. Zapierałem się, że teraz nie ma szans, a skończyło się 5:1. To był mecz, który najbardziej mnie zabolał. Do każdego meczu podchodzę emocjonalnie. Jedną z moich większych wad jest to, że nie potrafię przegrywać. Od dziecka mam coś takiego. Na dworze schodziłem z płaczem gdy w jakąś grę przegrałem. Zawsze tak miałem. Nawet w szkole płakałem jak dostałem gorszą ocenę. Nie umiem i nienawidzę przegrywać!
KD: A najlepszy mecz naszej drużyny z tego sezonu?
BG: Wydaje mi się, że mecz we Wrocławiu ze Ślęzą. Naprawdę jako cała drużyna byliśmy skoncentrowani i wykonywaliśmy wszystkie założenia jakie zlecił nam trener. To był kolektyw. Chciałbym żeby wszystkie mecze tak wyglądały jak ten na Ślęzie. Gospodarze dobrze dysponowani nie byli w stanie nam zagrozić wtedy.
KD: Pamiętasz co robiłeś 22 czerwca 2013 roku? Podpowiedź – byłeś w Pawłowicach.
BG: Byłem w Pawłowicach? w 2013? A gdzie grałem?
KD: W Polonii Łaziska.
BG: Przegrałem mecz tak? Wiem! Dostałem czerwoną kartkę chyba.
KD: Dokładnie. W 70. minucie. Przegraliście cały mecz 6:0.
BG: Tak. Ja chyba przy 3:0 albo 4:0 dostałem czerwoną kartkę.
KD: Był to ostatni mecz sezonu, w którym Pniówek osiągnął największy sukces w historii występów w III lidze. Zajął 3 miejsce.
BG: A ja po tym meczu przeszedłem do Rozwoju Katowice. Pamiętam ten mecz, bo nie mogłem wystąpić w pierwszym meczu nowego sezonu w II lidze.